opowiadania

Agentka nieruchomości

– Więc szukasz jakiegoś małego mieszkanka, co? – uśmiechnęła się zalotnie. Karolina była kobietą kilka lat po trzydziestce i pośredniczką nieruchomości, pomagającą wyszukać mieszkania klientom swojej agencji. Jak zawsze, przyjmowała klientów w swoim biurze w kamienicy w centrum miasta.

– No, tak – przytaknął Piotr. – Był absolwentem, który właśnie skończył studia i postanowił wyprowadzić się z hałaśliwej studenckiej stancji, szukając dla siebie kawalerki. – Szukam czegoś, co będzie nie za duże i raczej spokojne. Potrzebuję trochę ciszy dla siebie, a że zaczynam pracę, cóż, nie będę musiał już imprezować ze znajomymi. Wie pani jak to jest – trzeba się po prostu wyciszyć.

– Wiem – uśmiechnęła się jeszcze szerzej, czym jeszcze bardziej go speszyła. – Karolina – przeszła do niego po imieniu, podając mu rękę.

Uścisnął lekko jej dłoń i również się przedstawił. Teraz dostrzegł, że jest bardzo ładna. Chociaż była od niego nieco starsza, bardzo mu się podobała. Jej rude, kręcone włosy spływały delikatnymi falami na ramiona, a usta podkreślone czerwoną szminką w kolorze włosów sprawiały kuszące wrażenie niewypowiedzianej obietnicy. Szary i nieco formalny kostium, składający się z rozpiętej garsonki i spódnicy do kolan dodawał jej profesjonalizmu. Nie mógł się również powstrzymać od dyskretnego spojrzenia na kształt jej piersi pod białą bluzką. Wydawało mu się nawet, że jest w stanie dostrzec delikatny zarys jej lekko sterczących sutków…

– To co, idziemy? To tylko kilka kroków stąd. – Wyrwała go z zamyślenia, przyglądając mu się uwagą.

– Tak. – Chłopak nieco się speszył i zaczerwienił, podnosząc się gwałtownie z fotela.

***

– Co o tym sądzisz? – Zapytała agentka, prezentując mieszkanie – Kawalerka z aneksem kuchennym, umeblowane, jest pełne wyposażenie, opłaty nieduże, 20 minut do centrum. Cena też w porządku jak za tą okolicę. Zwróć również uwagę, że te bloki mają dopiero dwa lata. Okolica bardzo fajna! – powiedziała, odsłaniając firanki. – Ładne? – obróciła się błyskawicznie na pięcie, zwracając się do niego. Nie mogła nie zauważyć, jak patrzył na jej zgrabną pupę.

– Jest nienajgorsze… – odpowiedział zakłopotany, spuszczając wzrok w podłogę – Nie miałbym stąd daleko do pracy, całkiem mi się podoba…

– Ty też mi się podobasz… – odpowiedziała, mierząc go wzrokiem.

Nagle podeszła do niego bardzo blisko, tak, że czuł zapach jej delikatnych perfum. Zbliżyła twarz, rozchyliła lekko usta i oparła dłonie o jego klatkę piersiową. Spojrzał z zaskoczeniem w jej oczy i chciał coś powiedzieć, ale będąc kompletnie zaskoczonym, nie wiedział co ma odpowiedzieć.

Agentka uklękła przed nim na wypolerowanym parkiecie, spoglądając mu nieprzerwanie w oczy i lekko się uśmiechając. Powolnym ruchem sięgnęła do jego rozporka, rozpinając go i opuszczając w dół spodnie. Chłopak był już gotowy – nabrzmiały, gruby członek niemal wyskoczył prosto przed jej twarz. Ciągle klęcząc, Karolina chwyciła mocno pośladki oboma dłońmi i zbliżyła usta do sterczącego penisa. Piotrek przełknął głośno ślinę i westchnął, nie spodziewając się najwyraźniej takiego obrotu sytuacji. Tymczasem jego agentka nieruchomości rozchyliła usta i włożyła jego członka do buzi. Mając pełne usta, zamruczała z zadowoleniem spoglądając chłopakowi prosto w oczy. Łapczywie wsadziła go głęboko do gardła, rozpoczynają powolne ruchy ustami.

Z każdym ruchem zwinnych ust, oblizywała go starannie, sprawiając mu bardzo dużą przyjemność. Po chwili zmieniła rytm ssania penisa, wyciągając go z ust i oblizując tylko naookoło nabrzmiałą główkę penisa. Chłopak jęknął cicho, czując nadchodzącą falę przyjemności. Choć nie wydawało mu się już to możliwe, jego penis jeszcze bardziej zesztywniał, poddając się przyjemności pochodzącej ze zwinnych ust i języka Karoliny.

Dłonie dziewczyny zacisnęły się jeszcze mocniej na jego pośladkach, wpijając się paznokciami. Niemal wzdrygnął się z rozkoszy jaką sprawiała mu dziewczyna. Nigdy nie czuł czegoś tak przyjemnego. Karolina rozkoszowała się jego przyjemnością oraz wrażeniem grubego, mięsistego członka w jej ustach. Czuła, że jest teraz tylko jej i może z nim zrobić co jej się tylko podoba. Spoglądała na niego z pożądaniem, które odwzajemniał, obejmując teraz jej głowę obiema dłońmi i bezwolnie zachęcając ją do jeszcze szybszych ruchów.

Nagle poczuł, że nadchodzi orgazm, zesztywniał i z głośnym jękiem wytrysnął prosto do jej gardła. Zacisnął mocno obie dłonie na jej głowie i wystrzelił raz jeszcze, wypuszczając strużkę gęstej spermy na jej język. Agentka wyjęła jego penisa z ust, pozwalając, aby trzeci strzał trafił na jej usta, które oblizała powoli, uśmiechając się lubieżnie do chłopaka. Wyciągnęłą penisa z ust, pozwalając by ostatnie strużki ciepłej spermy spłynęły na jej dłoń. Oblizała palce jeden po drugim, będąc zadowoloną z siebie. Piotr spoglądał teraz w dół na dziewczynę, dysząc ciężko z przyjemności. Uniosła się do góry, jedną ręką cały czas głaszcząc jego wciąż sztywnego penisa. Pocałowała go teraz namiętnie w usta i szepnęła:

– Jeżeli chcesz, możemy dalej szukać mieszkania. Mamy jeszcze dużo lokali które moglibyśmy razem… obejrzeć.

– Do… dobrze. – odpowiedział oszołomiony wciąż chłopak.

– To świetnie! – Odpowiedziała, jak gdyby nic się nie stało – Zadzwonię do Ciebie jutro!

Opowiadanie: Julia pracuje – cz. 1

Cholera jasna, ale ze mnie idiotka – pomyślałam nagle, zrywając się z łóżka zbudzona nieznośnym brzęczeniem elektronicznego budzika stojącego na szafce nocnej. Nie jestem najlepsza w porannym wstawaniu i właśnie zdałam sobie sprawę, że chyba już z 3 razy wcisnęłam przycisk drzemki w budziku, co oznacza, że znowu spóźnię się do pracy. No dobra, może jestem trochę śpiochem, ale co z tego? – pomyślałam, starając się usprawiedliwić, wyskakując przy okazji z rozkopanej pościeli. Rozejrzałam się gorączkowo po pokoju, starając się z jednej strony wymyśleć jak najszybciej dojechać do pracy, a z drugiej karciłam się w myślach, za moją głupotę. Za każdym razem mówię sobie, że teraz wstanę wcześniej, spokojnie przygotuję się do wyjścia i statecznym krokiem udam się do pracy. Nie dziś Julka, pomyślałam. Rozejrzałam się wokół i uśmiechnęłam się do siebie w przypływie dobrego nastroju, wywołanego widokiem pokoju który zajmowałam, skąpanego w wiosennym świetle poranka. Kawalerka którą zajmowałam nie była duża i składała się z dużego pokoju z łazienką i jeszcze mniejszym aneksem kuchennym, ale zdążyłam ją już polubić choćby za takie poranki jak ten. Mimo że mieszkanie było raczej małe to posiadało obszerne okna skierowane na wschód, które przyjemnie kierowały do wnętrza słońce, sprawiając że poranki tutaj były bardzo przyjemne. Żebym tylko nie musiała dziś iść do pracy! Posiedziałabym na balkonie z kubkiem kawy, nie robiąc absolutnie nic i ciesząc się ciepłym, marcowym porankiem. Odkąd skończyłam studia z zarządzania na Uniwerku i rozpoczęłam pracę, minął niecały rok, a mi udało się całkiem fajnie urządzić. Zawsze byłam pilną uczennicą, może nawet trochę kujonką i jak sądzę to dzięki temu i dzięki mojemu zaangażowaniu, od razu po studiach złapałam fuchę w międzynarodowej korporacji. Pracowałam krótko jako stażysta, a teraz jestem już specjalistą do spraw projektów, co pozwala mi samodzielnie się tutaj utrzymać i wynajmować to małe mieszkanko. Przyjechałam na studia z małego miasta, tu już zostałam i jakoś sobie radzę. Nie mam co prawda jeszcze chłopaka, ale wszystko po kolei prawda? Po prostu nie zjawił się nikt w kim mogłabym szaleńczo się zakochać, przeżywając miłość niczym z filmu. Znowu się zamyśliłaś Julka, skoncentruj się! – przywołałam się do rozsądku. Szybko…

Wbiegłam pod prysznic, spędzając w łazience najkrótszą możliwą chwilę, aby równie szybko z niego wyskoczyć. Mokre włosy? Nie szkodzi, jest tak ciepło, to wyschną po drodze. Otworzyłam z hukiem szafę w przedpokoju, grzebiąc w ubraniach. To nie, i to też nie. Cholera, nie mam w co się ubrać! To babskie stwierdzenie, które zazwyczaj jest wyolbrzymieniem problemu, wcale nie było teraz nie na miejscu. Robiłam przedwczoraj pranie i nie zdążyłam poprasować moich standardowych biurowych kostiumików ani bluzek, które bezładnie leżały teraz na stercie na półce szafy. Głupotą to bijesz siebie na głowę Julka – znów się strofowałam. Nie dość, że musiałam być spóźniona, to jeszcze nie miałam się w co ubrać. Został mi tylko dres w którym chodzę w domu i o – a co to? Spojrzałam w głąb szafy, wygrzebując wiszącą w niej sukienkę w kwiaty, którą kupiłam późnym latem na wyprzedaży i w której za dużo nie zdążyłam jeszcze pochodzić. Hm… pomyślałam chwilę. Kolory ma stonowane, niebieski z czarnym, a te kwiaty na sukience to chyba jakieś fiołki albo niezapominajki, więc powinna pasować do naszego firmowego dress codu. Nasze zasady ubierania się w pracy nie były co prawda zbyt rygorystyczne i dotyczyły głównie pracowników reprezentujących firmę na spotkaniach z klientami, do których ja nie należałam, ale jako porządna i przejmującą się wieloma rzeczami dziewczyna zawsze starałam się wyglądać co najmniej schludnie. Ta sukienka będzie jednak idealna! Jest ładna, kobieca, no i jest wystarczająco ciepło aby w niej wyjść. Ubrałam szybko kieckę (jakie to szczęście, że była z niegniotącego się materiału!), dopięłam mały srebrny łańcuszek i założyłam szpilki, żeby wyglądać na wyższą niż faktycznie jestem.

Podeszłam do lustra wiszącego na ścianie przedpokoju i z zadowoleniem skwitowałam, że fajna ze mnie laska. Spojrzałam na siebie uważnie, starannie się oceniając. Byłam może nie za wysoka, ale szpilki dodawały mi parę centymetrów i odrobinę pewności siebie. Rozpuściłam jasnobrązowe długie włosy, które zazwyczaj nosiłam spięte w schludną kitkę, tak aby teraz mogły wyschnąć na wiosennym wietrze i słońcu. Sukienka leżała na mnie bardzo ładnie i dobrze komponowała się z moją drobną sylwetką, dodając mi wdzięku i dziewczęcego wigoru, ale też uwydatniając szczupłą talię i nogi. Gapiłam się chwilę w lustrze na swoją ładną, uśmiechniętą i optymistyczną teraz twarz, mały nosek i dość smukłą szyję, podkreśloną dekoltem sukienki. Jako raczej szczupła osóbka nie miałam zbyt dużego biustu, co było powodem mojego drobnego kompleksu, ale – hej, nie można mieć przecież wszystkiego, prawda? Wysunęłam zawadiacko przed siebie nogę i ujęłam się ręką pod bokiem, oceniając wygląd. Wystarczająco dobrze – skonstatowałam z zadowoleniem. Resztki wkurzenia na moją poranną niefrasobliwość minęły i zostały zastąpione przez rozpierający mnie entuzjazm i zadowolenie z siebie. Chwyciłam torebkę i wybiegłam z mieszkania, zatrzaskując za sobą drzwi.

***

Do przystanku autobusu który co dzień rano dowoził mnie do pracy miałam niedaleko. Dobiegłam od niego w pośpiechu, na przystanku czekało już dużo ludzi, jadących pewnie tak jak ja do pracy, a autobus akurat podjeżdżał. Ale mam fuksa, pomyślałam. Autobus musiał być spóźniony, dzięki czemu nie musząc czekać na kolejny, spóźnię się do pracy tylko parę minut. Gdy podjechał, udało mi się wejść do środka jako pierwsza, kierując się od razu na tył, gdzie na ogół miejsca siedzące były zajęte, ale było luźniej. Autobus ruszył z głośnym westchnieniem wysłużonego silnika, a ja przystanęłam na tyłach, odwracając się przeciwnie do kierunku jazdy. Jadąc, podziwiałam przez tylną szybę jak pięknie się wszystko zieleni – przydrożne trawniki były pokryte zieloną trawą, pąki rozkwitały na krzewach, przechodząc w młode listki i nawet mogło się wydawać, że mijani ludzie są szczęśliwi niż zawsze. To może być wspaniała wiosna! Autobus po chwili zwolnił, zatrzymując się na kolejnym przystanku. Do środka weszło jeszcze więcej ludzi, tym razem zapełniając wolną przestrzeń tak, że niewiele już było wolnego. Ludzie przy wejściu musieli się mocno ściskać, przepychając się tak, aby wszyscy mogli wejść. Po chwili również na tyle, tam gdzie stałam, zrobiło się ciasno. Zerknęłam za siebie, aby spojrzeć czy może nie wszedł ktoś znajomy z pracy, ale nikogo nie poznawałam. Za mną stanęła dziewczyna mniej więcej w moim wieku, ubrana też do biura, może nieco bardziej starannie ode mnie. Miała na sobie beżową bluzkę z kołnierzykiem i czarną spódnicę do kolan, a jej ładną buzię zdobił nieprzesadny, ale dobrze wykonany makijaż. Miała też starannie ułożone włosy, spięte w kok dwiema spinkami. Pomyślałam, że jest w sumie całkiem podobna do mnie, ale pewnie nie jest z niej taka niezdara jak ze mnie. Wyobraziłam sobie od razu, że na pewno wstała dużo wcześniej, starannie się przygotowała, zjadła pożywne i oczywiście zdrowe śniadanie i wyszła o precyzyjnie dobranej godzinie. Zdałam sobie po chwili sprawę, że na nią patrzę i że mimowolnie się uśmiechnęłam, na co nieznajoma odpowiedziała dyskretnym uśmiechem. Zaczerwieniłam się i w duchu znów się trochę postrofowałam, tym razem zarzucając sobie, że się za dużo gapię na ludzi, co nie jest przecież uprzejme, może wprawiać innych w zakłopotanie, a może jeszcze sobie pomyślą, że jestem dziwna! Odwróciłam się znów do okna i po chwili autobus ruszył. Ludzie przemieścili się po nim, rozmieszczając się bardziej równomiernie, tak aby każdy mógł mieć trochę miejsca, a w rezultacie nieznajoma na którą przed chwilą patrzyłam zbliżyła się w moim kierunku, stając tuż za mną. Nie odwracałam się już, ale była chyba całkiem blisko, bo poczułam delikatny zapach jej perfum, w którym rozpoznałam nutę jaśminu, kardamonu i czegoś jeszcze. Podoba mi się ten zapach, pomyślałam. Odwróciłabym się i zapytałabym co to za perfumy, gdybym nie była tak nieśmiała. Może nawet poznałabym nową kumpelę?

Moje rozmyślania przerwał kolejny przystanek autobusu i do środka weszli kolejni pasażerowie, spieszący zapewne do pracy. Choć wydawało się, że już nikt nie powinien się zmieścić, to zrobił się jeszcze większy tłok. Stojąca za mną nieznajoma musiała przesunąć się jeszcze bliżej mnie, przyciskając się teraz do moich pleców. Odchyliłam lekko głowę w bok i uśmiechnęłam się znów do niej, tym razem żeby dodać jej otuchy i żeby pokazać, że nic się nie stało, na co ona odpowiedziała chyba przepraszającym uśmiechem. Patrząc na nią z bliska, zauważyłam, że miała ładne zielone oczy koloru młodych liści na drzewach. Pomyślałam o niej wesoło, że jest jakby moją towarzyszką niedoli w tym zatłoczonym autobusie i że może nawet też myśli o tym, czy będzie w pracy na czas. Autobus ruszył i jechałyśmy teraz ściśnięte razem, ale nie sprawiało mi to jakiegoś szczególnego dyskomfortu. Czułam teraz wyraźnie zapach jej perfum, który wydawał się być przyjemnie intensywny, oraz jej oddech pachnący miętą, który gubił się w moich włosach. Nie mogłyśmy nic na to poradzić i tak jechałyśmy przez chwilę.

Po chwili jazdy autobus dość gwałtownie zahamował i moja nieznajoma straciła trochę równowagę, musząc przytrzymać się jedną ręką mojego uda. Będąc pogrążona w myślach i podziwiając zielone widoki za oknem, dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że dłoń nieznajomej ciągle spoczywa na moim udzie. Jakby było tego mało, poczułam, jak przesuwa ją w kierunku jego wewnętrznej strony, przyjemnie łaskocząc moją nogę ciepłym dotykiem, który wyczuwałam przez sukienkę. Parę chwil później dłoń mojej współpasażerki przesunęła się w kierunku mojego łonowego wzgórka, przykrywając go. Momentalnie zesztywniałam, nie wiedząc co właściwie mam zrobić i rozejrzałam się, czy nikt tego nie widzi. Ponieważ stałyśmy z tyłu autobusu, nieznajoma zasłaniała mnie całkowicie swoim ciałem, a z jedynego widocznego boku – skórzaną torbą którą miała zawieszoną na ramieniu. Obok mnie stał jakiś młody chłopak, może student pierwszego roku, który był jednak pogrążony w myślach, patrzył w inną stronę i w ogóle nie zwracał na nas uwagi, a ludzie stojący dalej nie mogli już tego widzieć.

Jej ciepła dłoń leżąca na moim wzgórku po chwili zaczęła się poruszać w dół. Poczułam się nagle bardzo podniecona, czując jak robi mi się wilgotno w majtkach. Do tej pory nikt mnie nie dotykał w tym miejscu. Lubiłam czasem pieścić się sama, ale dotykałam się najwyżej wieczorem pod kołdrą, przed zaśnięciem, a poza tym dawno już tego nie robiłam, więc kombinacja tych bodźców – delikatnych perfum, ciężaru kobiecego ciała i oczywiście dotyku nieznajomej sprawiło, że poczułam się bardzo, bardzo podniecona.

Nie chciałam, żeby nieznajoma przestawała. Gdy jej dłoń zeszła niżej, głaszcząc dwoma palcami moją cipkę przez materiał sukienki i majteczek, nie odwracałam się do niej, bo byłam zbyt zawstydzona, żeby spojrzeć na jej twarz. Zamiast tego, rozchyliłam bezwiednie usta i jęknęłam tak cichutko, że usłyszeć to mogła tylko dziewczyna, która właśnie dotykała mnie w najbardziej intymnym miejscu. Ruchy jej dłoni stały się coraz szybsze i intensywniejsze, a ja czułam przyjemne ciepło, promieniujące od moje dopieszczanej szparki na całe ciało. Zatraciłam się w jej cudownym dotyku i nie zastanawiając się, odchyliłam jeszcze trochę jedną nogę, aby nieznajoma miała lepszy dostęp do mojego gniazdka. W tym momencie jej palce zaczęły poruszać się jeszcze szybciej, a ja poczułam, że nadchodzi orgazm. Czułam jak masuje moją cipkę i mimo że oddzielały mnie od jej dłoni wiosenna sukienka i bawełniane majteczki, to było mi tak przyjemnie, że wydawało mi się, że zaraz nie wytrzymam i będę głośno jęczała. Przede mną w oknie zmieniał się krajobraz i minęłyśmy chyba z trzy przystanki, ale ja nie potrafiłam teraz tego zarejestrować i kompletnie nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Nagle nadszedł najmocniejszy orgazm, jaki do tej pory miałam. Intensywna rozkosz ogarnęła całe moje ciało, a ja bezgłośnie wzdrygnęłam się z przyjemności, powstrzymując się z całej siły aby nie jęczeć. Moja cipka zaczęła intensywnie się kurczyć i rozszerzać, wstrząsana spazmami rozkoszy. Nieznajoma musiała to poczuć, bo w tym samym momencie przestała mnie masować, powoli wycofując dłoń.

Stałam jeszcze chwilę ciężko oddychając i nie wiedząc co dalej zrobić. Drzwi autobusu otworzyły się na kolejnym przystanku.

– Dzię… dziękuję. – wymamrotałam, odwracając głowę do nieznajomej. Jej zielone oczy iskrzyły się z radością, jakby sprawiła jakiś dobry psikus i nic nie mówiąc uśmiechnęła się szeroko. Patrzyłam na nią, a po chwili ona odwróciła się i wysiadła na przystanku razem z innymi ludźmi. W ostatnim momencie przed wysiadką obejrzała się jeszcze na mnie i z rozbrajającym uśmiechem puściła do mnie oko. Jeżeli nie byłam jeszcze wystarczająco zawstydzona, to teraz poczułam jak moje policzki robią się płomienno-czerwone na wspomnienie o tym, co przed chwilą mi zrobiła. Wysiadła, a ja po chwili doszłam do siebie. Przygładziłam sukienkę i sama również wysiadłam na kolejnym przystanku, kierując się trochę chwiejnym krokiem do mojego biurowca. Gdybym szczytowała trochę później, to pewnie nawet bym się nie zorientowała, że minęłam swój przystanek.

***

Nigdy więcej już nie spotkałam mojej tajemniczej współpasażerki. Nie spytałam też jej o imię, ale może to i nawet dobrze, bo na samą myśl o tym, co przydarzyło mi się wtedy w autobusie, czerwienię się jak burak. Nie mogę jednak powiedzieć, że nie było przyjemnie, i choć nie przyznaję się do tego przed sobą, to kiedyś chciałabym spotkać ją jeszcze raz w drodze do pracy!

Opowiadanie: Rekompensata

Marcin wysiadł z taksówki, wyjmując z bagażnika aktówkę i podręczny bagaż. Przyjechał do Poznania na krótko, bo na 2 dni, będąc przysłanym przez swoją korporację, aby wytłumaczyć się przed klientem z opóźnień w wykonaniu zleconego im oprogramowania i zapewnić, że dalej chcą współpracować. To wszystko wina informatyków! Zapewniali, że dadzą radę wyrobić się w terminie i skończyć ten projekt na czas, a jak zwykle zamiast się streszczać, czas w pracy spędzali na grze w ping-ponga w staff roomie i przesyłaniu sobie mailem obrazków z kotami. Teraz musi sam naprawić to co narobili i przekonać, że potrzebują jeszcze tylko trochę czasu.

Wszedł do hotelu przez przestronne drzwi, kierując się wprost do recepcji, przy której siedziała ładna, wyglądająca jeszcze na studentkę recepcjonistka. Nieźle, pomyślał, może przy odrobinie szczęścia uda mu się załatwić sprawę z klientem i jeszcze będzie czas aby wyrwać jakąś pannę?

– W czym mogę Panu pomóc? – zapytała przyjaznym głosem, w którym można było usłyszeć profesjonalną uprzejmość i zainteresowanie gościem.

– Mam rezerwację… – powiedział, podając jej dowód osobisty.

Dziewczyna szybko sprawdziła dane w komputerze, po czym podała mu kartę, będącą kluczem do pokoju na trzecim piętrze.

Pokój był nieduży, ale dobrze urządzony i funkcjonalny, typowy dla hoteli w dobrym standardzie, ze śnieżnobiałą pościelą, kablówką z dużą liczbą kanałów i wydzieloną łazienką z prysznicem. Marcin rozpakował się i zrzucił z siebie ubranie, z przyjemnością zażywając ożywczego prysznica. Kwadrans później był już przebrany w koszulę i gotowy do spotkania. Starannie wygładził krawat i przyjrzał się sobie w łazienkowym lustrze, stwierdzając, z zadowoleniem że prezentuje się odpowiednio. Spojrzał na zegarek i wyszedł złapać jedną z taksówek, zaparkowanych pod hotelem.

Taksówka dowiozła go wprost pod wysoki biurowiec, w którym znajdowały się biura klienta. Wszedł do środka i skierował się od razu do windy. Jechał do góry z ładną dwudziestokilkuletnią kobietą, ubraną w formalny biurowy strój, typowy dla sekretarek. Jego wzrok przykuły jej zgrabne nogi, odsłonięte przez ołówkową spódnicę poniżej kolan. Spoglądał na nie jak mu się zdawało, dyskretnie, zastanawiając się, czy jej uda ukryte pod spódnicą są równie gładkie i jędrne, co jej łydki. Odwrócił szybko wzrok, gdy winda zatrzymała się, a ona wychodząc na swoim piętrze, spojrzała na niego z niezadowoloną, a może nawet zdegustowaną miną.

Wysiadł na piętrze na którym miało znajdować się biuro klienta. Kierowany tabliczkami znajdującymi się w korytarzu, bez problemu trafił do przestronnego lobby, przeznaczonego dla oczekujących gości. Przedstawił się starszej sekretarce i po uzyskaniu potwierdzenia, że jej szefowa wkrótce będzie, usiadł na wygodnej, skórzanej kanapie, oglądając wywieszone na ścianie dyplomy i nagrody zdobyte przez firmę klienta. Znacząca korporacja, pomyślał z uznaniem, oglądając tabliczki z wyróżnieniami za osiągnięcia biznesowe i działalność charytatywną.

Po krótkiej chwili do sali weszła niewysoka blondynka, ubrana w białą bluzkę i czarną spódnicę do kolan. Marcin docenił jej profesjonalny wygląd, ale nie omieszkał zwrócić uwagę na kształtne nogi, podkreślone długimi szpilkami i duży biust, apetycznie zarysowujący się pod bluzką. Wyglądała na trzydzieści pięć lat, z przyjemną buzią, która nadawała jej wrażenie dojrzałej, poważnej i oddanej pracy.

– Przepraszam, ale dyrektor Olszewski nie może się dzisiaj z Panem spotkać. Musiał pilnie wyjechać do Niemiec, a podczas jego nieobecności tutaj, to ja go zastępuję. Mam na imię Ela i jestem zastępcą dyrektora do spraw handlowych – wymienili się wizytówkami, przekazując je sobie wzajemnie.

– Jak wspomniałam, jestem jego zastępcą i będę miała przyjemność poprowadzić z Panem spotkanie. Jak przebiegła Panu podróż? – grzecznie zagadnęła.

– Dziękuję, dobrze mi się tutaj jechało. Cieszę się, że możemy się spotkać. – odpowiedział równie grzecznie, stosując zwyczajowe formułki, jakich zwykł używać podczas kontaktów z klientami.

– Miło mi to słyszeć… Właściwie to jest już pora lunchu! Może wybralibyśmy się coś zjeść do restauracji na parterze i przedyskutowali nasze sprawy? – zapytała przyjaźnie.

– Świetnie, właściwie to jestem całkiem głodny. – odpowiedział, dodając w myślach Najchętniej to bym schrupał ciebie.

Zostawiła go na chwilę, aby zabrać torebkę, a następnie razem zjechali na parter, gdzie mieściła się restauracja, przeznaczona dla pracowników biurowca. Marcin poczuł się bardzo podekscytowany. Piękna kierowniczka z klasą – nie mógł sobie wyobrazić przyjemniejszego spotkania. Gdyby jeszcze udało mu się ją zaciągnąć do łóżka, to byłby to jego szczęśliwy dzień.

Zajęli stolik z dwoma miejscami w kącie dużej sali, gdzie mogli spokojnie porozmawiać. Menu okazało się zwyczajowe jak na taką restaurację: Marcin zamówił dla siebie dużą kanapkę z łososiem, a Ela azjatycką sałatkę. Przy jedzeniu omówili główne problemy: oprogramowania nie można było dostarczyć na czas, bo okazało się ono bardzo innowacyjne, wystąpiły trudności których nie można było przewidzieć, a ich zasoby nie pozwoliły na tak szybkie dokończenie całego procesu. Były to oczywiście bardzo wygodne, ale wiarygodne wymówki, które pozwoliły Marcinowi zgrabnie wytłumaczyć się z powodów opóźnień. Będąc profesjonalistą, oczywiście nie wspominał nic o informatykach urządzających firmowe mistrzostwa tenisa stołowego (dla jak stwierdzili „pobudzenia kreatywności”), zamiast zajmować się programowaniem. Gdy przekonując wyjaśniał przyczynę niedostarczenia produktu na czas, jego rozmówczyni słuchała z uwagą, nachylając się nieco nad stołem. Marcin nie mógł sobie odmówić dyskretnego spojrzenia w dekolt Eli. „Definitywnie miseczka D” – pomyślał. Mówiąc o zawiłościach procesu tworzenia oprogramowania, wyobrażał sobie jak wędruje dłońmi po jej miękkich piersiach. Zauważyła to i uśmiechnęła się tajemniczo, przytakując mu.

– Oczywiście, rozumie Pan, że będziemy domagali się rekompensaty za opóźnienie, zawartej zresztą w umowie która została podpisana między naszymi firmami. – przerwała mu kierowniczka, która była przygotowana do spotkania i gotowa na te wyjaśnienia.

– Tak, tak, oczywiście. – szybko przytaknął Marcin. Mógłby próbować negocjować wysokość kary umownej o której mówiła, albo nawet próbować udowadniać, powołując się na inne zapisy umowy, że rekompensata się nie należy, ale nie chciał tego z dwóch powodów. Po pierwsze – założył sobie, że za wszelką cenę nie chce przy tym stracić klienta, który mógłby zerwać umowę – szef który go tu wysłał, urwałby mu za to głowę w pracy. Po drugie – jak mógł się przeciwstawić takiej uroczej profesjonalistce.

Tymczasem przyglądając mu się, Ela zastanawiała się, czy jest dobry w łóżku i czy ma dużego penisa. Będąc singielką, nie uprawiała seksu już od kilku miesięcy i patrząc na przystojnego rozmówcę, zastanawiała się, czy szybki numerek z nim byłby przyjemny. Nie zdawała sobie przy tym sprawy z tego, że z podniecenia stwardniały jej sutki, które wyraźnie zarysowały się teraz pod jej białą bluzką. Panna ma niegrzeczne myśli, pomyślał Marcin patrząc na jej wyprężony biust i uśmiechając się w duchu.

Dochodząc do porozumienia, rozmawiali jeszcze chwilę o perspektywach współpracy dwóch firm, ale w ich głowach nie było już za dużo miejsca na interesy. Ela spoglądając na Marcina była już zupełnie pewna, że jest na nią napalony i nie ukrywając już tego specjalnie, łapczywie lustruje wzrokiem jej ciało. Zastanawiała się, czy mu stanął i jak bardzo jest nią zainteresowany. Kończąc lunch, zaproponowała, aby dokończyli rozmowę w biurze, na co Marcin skwapliwie przytaknął.

Weszli z powrotem do windy, która tym razem była wypełniona pracownikami również wracającymi z lunchu do swoich biur. Ponieważ musieli się ścisnąć aby się zmieścić, stanęli zwróceni twarzami do siebie w odległości zaledwie kilku centymetrów. Marcin próbował jeszcze prowadzić uprzejmą rozmowę w windzie, ale zająknął się, gdy dłoń jego rozmówczyni przelotnie, niby przypadkowo, musnęła go w okolicach krocza. Winda chwilę później zatrzymała się i jeden ze stojących za nimi pracowników przecisnął się przez nich do wyjścia, popychając go nieco na kierowniczkę. W tłoku windy, Marcin musiał przycisnąć się do niej i czując napięcie w jego spodniach, była już całkowicie pewna, że ma erekcję. W końcu winda zatrzymała się na ich piętrze i oboje pospiesznie wrócili do jej biura, przechodząc przez lobby.

Marcin pospiesznie zatrzasnął solidne dębowe drzwi jej gabinetu. Biuro było obszerne, urządzone w typowy, klasyczny sposób, z dużym stołem w kształcie litery L, biurkiem i regałami wypełnionym segregatorami zawierającymi firmowe dokumenty. Ela bez słowa natychmiast się na niego rzuciła, przywierając do niego całym ciałem, mocno go obejmując i całując w usta jakby był jej własnością. Popchnęła go na biurko, rozpinając rozporek jego starannie wyprasowanych w kant spodni i zdejmując mu je pośpiesznie, razem z majtkami. Jego gruby, napięty członek wyskoczył z majtek, niemal uderzając ją w policzek. Marcin jęknął cicho, gdy dziewczyna nie czekając na nic, uklęknęła przed nim i objęła penisa oboma dłońmi, a następnie włożyła go sobie głęboko do ust. Odrzuciła dziko włosy i namiętnie zaczęła go ssać, liżąc dziko językiem i połykając go łapczywie. Gabinet wypełnił się apetycznymi odgłosami mlaskania, przerywanymi jej stłumionym pojękiwaniem, świadczącym o tym, że podoba jej się to co robi. Nie trwało to bardzo długo, bo Ela czując coraz mocniej pulsującego penisa w jej ustach, wyjęła go, otarła usta wierzchem dłoni i spojrzała z wymowną i dziką ekscytacją na Marcina.

– Weź mnie! – rozkazała tonem nie znoszącym sprzeciwu, zarezerwowanym raczej dla zarządzania nieposłusznymi pracownikami, niż przeznaczonego do intymnych sytuacji.

– Dobrze… – odpowiedział posłusznie, unosząc ją z kolan i popychając teraz ją na biurko.

Kobieta oczyściła biurko szybkim ruchem dłoni, zrzucając na podłogę jakąś statuetkę z wyróżnieniem dla najbardziej odpowiedzialnej społecznie firmy ubiegłego roku i usiadła na krawędzi biurka, uśmiechając się drapieżnie. Marcin gorączkowo rozpiął guziki jej białej bluzki, odsłaniając duże opalone piersi w beżowym koronkowym biustonoszu. Rozebrał ją z bluzki, a następnie zanurzył twarz w jej biuści, rozkoszując się miękkim i ciepłym dotykiem jej piersi. Szybkim ruchem rozpiął sprzączki jej biustonosza, który upadł pod biurko, obnażając jej duże, jędrne piersi, unoszące się mocno w rytm jej szybkiego, podnieconego oddechu. Objął każdą z piersi dłonią, wyczuwając twarde z podniecenia sutki i pocałował ją mocno w usta. Całując, jęgo ręka powędrowała w dół, pod jej spódnicę. Pieścił chwilę jej miękką cipkę przez materiał majteczek, a następnie ona, wyraźnie spiesząc się z podniecenia uniosła do góry spódnicę, odsłaniając beżowe majteczki, dobrane w komplecie ze stanikiem. Siłował się przez chwilę z jej majtkami, aż wreszcie zsunął je z jej uniesionych do góry nóg i nie przerywając całowania, zanurzył palec w jej mokrej cipce. Jęknęła przeciągle, przygryzając lekko usta z rozkoszy i ponownie z pełną stanowczością nakazała mu wejść w nią. Nie zmieniając pozycji, rozchylił dłonią jej cipkę i włożył w nią kutasa, który wśliznął się głęboko. Jęknęła tym razem głośno, a on spojrzał w stronę drzwi, zastanawiając się czy ktoś teraz tu nie wejdzie. Jej było jednak wszystko jedno, odchyliła głowę do tyłu, wczepiła się w niego ramionami i pociągnęła go mocno do siebie, nadziewając się na jego członka. Chwycił ją dłońmi za piersi zaczął rytmicznie poruszać biodrami, wypełniając ją kolejnymi posunięciami. Spoglądał na nią z zachwytem – oddawała się teraz całkowicie jemu, a jej piersi falowały rytmicznie z każdym pchnięciem. Jej cipka była przyjemnie mokra, śliska i gorąca i oddając się przyjemności, wsadzał w nią penisa coraz szybciej i szybciej. Czując narastającą przyjemność, sam zaczął mruczeć z rozkoszy, jedną ręką przytrzymując się krawędzi biurka, a drugą ręką masując jej piersi. Nagle Ela krzyknęła z rozkoszy, zaciskając mocno palce na jego ramionach, a uda oplatając wokół jego ud. Poczuł jak cipka zaciska się rytmicznie wokół jego penisa w spazmach orgazmu i po chwili sam, nie mogąc już dłużej wytrzymać narastającej przyjemności, szczytując, wystrzelił ładunek nasienia głęboko w jej gorącą cipkę. Oparła się na nim bezwładnie, jakby uleciały z niej siły które zużyła na namiętny seks, ciężko oddychając i mrucząc mu do ucha, że się dobrze spisał. Chwilę później do drzwi rozległo się pukanie.

– Chwileczkę… jesteśmy jeszcze zajęci… – kierowniczka starała się odpowiedzieć swoim normalnym stanowczym, przywołując do siebie resztki sił. Zeszli oboje z biurka, ubierając się pospiesznie.

– Myślę, że sprawę rekompensaty mamy w tej sytuacji załatwioną. – Ela uśmiechnęła się z miną drapieżnika zdobywającego zwierzynę, dopinając guziki bluzki. Zastanawiała się, czy sekretarka mogła coś podejrzewać. Normalnie wchodzi do jej biura bez pukania, niezależnie od tego czy trwa jakieś spotkanie, czy nie…

– Dzie…Dziękuję za spotkanie. – Marcin przełknął ślinę, odpowiadając formalnie. To było definitywnie najlepsze firmowe spotkanie z klientem na jakim był w życiu!

Opowiadanie: Na parkingu

– Sławek, idziesz na fajkę?

Sławek odsunął się od biurka i spojrzał znad monitora. Zobaczył jak Przemek niecierpliwie zerka w jego stronę.

– No dobra, czekaj chwilę. – zapisał na dysku dokument. – Możemy iść.

Wyszli na zewnątrz przed budynek, gdzie stała duża cementowa popielnica. Przemek wyciągnął papierosa i zapalił. Gdy sięgnął do ust, aby się zaciągnąć, ręka mu zadrżała. Zbierał przez chwilę myśli niepewny, czy powinien zacząć temat. Sławek był jego kumplem, trzeba zaznaczyć, że nawet bardzo dobrym. Pracowali razem już prawie dwa lata i każdą wolną chwilę spędzali na papierosie. Znali się dobrze i mieli podobne poczucie humoru. Nie ma co ukrywać tego przed Sławkiem. Zresztą takiej historii nie można długo zachować tylko dla siebie.

– Stary mówię ci… – zaczął Przemek i urwał. Nie wiedział jak to wszystko ubrać w słowa. Dopiero co był świadkiem absolutnie wyjątkowej sytuacji. Sławek puścił dymek przez usta, patrzył wyczekująco na kolegę.

– O co chodzi? – zainteresował się. – Coś się stało?

– Tak, a raczej nie. Stary, co ja widziałem! – wybuchnął nagle Przemek, ale świadomy, że ktoś może ich usłyszeć, ściszył głos. – Chłopie, jak on ją grzmocił!

– Co? – Sławek nie miał pojęcia o co może chodzić. Przemek mówił chaotycznie, ucinał wyrazy, widać jeszcze nie otrząsnął się po tym co zobaczył. – To może mów od początku. – zasugerował koledze.

Przemek zaciągnął się porządnie i przez dłuższą chwilę wydmuchiwał dymek. Kiedy już wystarczająco skupił myśli, zaczął opowiadać.

– Zjechałem na parking do samochodu, po ładowarkę. Idę, trochę było ciemnawo jak to na parkingu. Wziąłem z samochodu ładowarkę i już chcę wracać, kiedy zobaczyłem coś kątem oka. Parę miejsc dalej coś się poruszyło. Ktoś siedział w aucie Norbiego. No wiesz, tego wyszczekanego kierownika HR. Myślałem, że to on i już chciałem podejść zagadać do niego, ale w ostatniej chwili się zawahałem. – Przemek uciął, wziął kolejnego macha i po chwili kontynuował.

– Z daleka wyglądało tak, jakby się coś w środku kotłowało. Miałem co do tego swoje podejrzenia, ale musiałem to sprawdzić, rozumiesz? – Przemek spojrzał na Sławka wyczekująco. Kiedy tylko ten skinął głową, że rozumie, mówił dalej. – No więc, podszedłem, a kiedy byłem tuż obok samochodu, dałem susa i schowałem się za filarem. To była dobra decyzja, bo z tej kryjówki nie mogłem zostać dostrzeżony, sam jednak widziałem wszystko jak na dłoni. A wierz mi stary, było co oglądać.

Przemek zamilkł, aby lepiej przygotować się do właściwej części opowieści. Spalonego papierosa przycisnął żarzącym się końcem do cementowej popielnicy. Z kieszeni marynarki wyjął kolejnego i zapalił. Teraz to on nadawał ton i charakter opowieści, która od dzisiaj aż po kres tego biurowca będzie przekazywana ustanie przez następne pokolenia pracowników. Czuł się częścią tej historii i starał się ją streścić jak najdokładniej, nie skąpiąc przy tym soczystych epitetów.

– W środku , na fotelu kierowcy siedział Norbi, a minę miał przednią. Nad nim rozkraczyła się nowa blondynka z personalnego. – Sławek mocniej wytężył słuch. Co za pikantna historia, tego się nie spodziewał.

– Zanurkował w jej biuście i łapczywie miętosił cycole. Mocował się ze stanikiem, a kiedy zapięcie odskoczyło wpakował sobie do ust dwa sutki naraz. Ta nowa miała podciągniętą spódnicę, widziałem zarys pończoch na jej udach. Objęła go tymi udami i jęknęła. Musiała się nadziać na kutasa. Chwilę się miętosili a potem delikatnie zaczęła podskakiwać na fotelu i odrzuciła do tyłu włosy odsłaniając te swoje balony. Miała całkiem spory biust. Norbi znowu zanurkował pomiędzy piersiami, położył na nich łapy i ugniatał jak plastelinę. A nowa nadziewała się coraz śmielej, w górę i w dół, w górę i w dół.

Sławek słuchał i poczuł, jak zaczyna go rozpalać od środka. Mógłby przysiąc, że wyszły mu na policzkach rumieńce. Nie chcąc pokazać po sobie, że to co mówi Przemek robi na nim duże wrażenie, wyjął kolejnego papierosa, zapalił i odetchnął głęboko dymem nikotynowym. To go trochę uspokoiło. Kto by pomyślał, że ta nowa koleżanka z personalnego to taka suczka. Kariery się jej zachciało, przez łóżko. To ci dopiero babsztyl. Tymczasem Przemek mówił dalej.

– Po kilku minutach nowa zmęczyła się pozycją. Odniosłem wrażenie, że już nie ma siły ujeżdżać dalej naszego rumaka. Zeszła z niego, cała była w nieładzie. I nagle bum cyk cyk, drzwi od auta się otwierają! Ona z majtkami w ręku, on z rozporkiem na wierzchu, przesiadają się na tylne siedzenie. Gniazdko sobie postanowili uwić. Miał tam koc, szybko go rozłożył i ona od razu się położyła, rozwaliła uda zapraszająco. Zobaczyłem jej futerko tam na dole, coś perwersyjnego stary, mówię ci! Wlazł na nią ociężale pokazując goły tyłek i ręką zatrzasnął drzwi. Teraz miałem lepszy widok, bo światło od żarówki padało akurat na tył samochodu. Wchodził w nią, jakby przez rok baby nie widział. Taki z niego byczek! Nowa zaczęła pojękiwać, nawet całkiem głośno, ale Norbi szybko zatkał jej usta ręką. Jeszcze by kto ich usłyszał, hi, hi. Sunia gramoliła się raz po raz na posłaniu, może jej niewygodnie było. Podniosła się trochę, a Norbi od razu przycisnął ją mocniej od tyłu. Cycki rozpłaszczyły się jej o szybę, to był dopiero widok. Dwie rozpłaszczone na szybie przyssawki z brązowymi sutkami, stary mówię ci, co się działo na tym parkingu. Potem się osunęła z powrotem na siedzenie, a on wszedł na nią od tyłu i zaczął pchać. Ale jak pchał! Autem zaczęło bujać, myślałem że zaraz ktoś przyjdzie i ich nakryje. Teraz już tak jęczała, że sam, chociaż stałem za filarem słyszałem ją aż za dobrze. Pizdeczka taka. Norbi czerwony się zrobił cały na twarzy od wysiłku, myślałem, że zaraz wybuchnie. Kiedy już mu dużo nie brakowało, odwróciła twarz, a on wsadził jej kutasa prosto w usta. Polizała go. Teraz Norbi zaczął pohukiwać i wydawać krótkie jęki. Wiedziałem, że zaraz dojdzie. Jej usta przesuwały się gładko po członku. Norbi stęknął i spuścił się w jej słodkiej buzi. Padli oboje wyczerpani.

Sławek spalił drugiego papierosa. Z cementowej popielnicy przy której stali wydobywał się nieprzyjemny zapach obślinionych, zgniecionych petów. Ale w tej chwili mu to nie przeszkadzało. Przeniósł się na parking i wyobrażał sobie, że to on jest świadkiem tej sytuacji. Że też Przemkowi przydarzyło się coś tak niesamowitego.

– Pech chciał – ciągnął Przemek – że akurat ochroniarz wybrał się na obchód. Spłoszyło to nasze gołąbeczki, ale może i dobrze. Przecież już ze sobą skończyli i czas wracać do pracy. A nuż zauważą, że coś za długo ich nie ma i powiążą sprawę? Wiesz jak biurowi krwiopijcy kochają plotki. Minęła jeszcze chwila ochroniarz zniknął z pola widzenia. Drzwi się otworzyły i najpierw wyszła ona. Poprawiła spódnicę i zapięła bluzkę ale jakoś krzywo. Włosy też miała w nieładzie. Przygryzała usta i chyba od razu poszła do łazienki aby je przepłukać. Szła trochę chwiejnym krokiem, ale wcale jej się nie dziwię. W końcu mocno ją grzmocił. Ogólnie wyglądała na zadowoloną. Pewnie lubi na ostro. Potem Norbi wyszedł, zapiął rozporek i pasek. Jak gdyby nigdy nic, wziął jeszcze jakieś papiery ze schowka. Jedynie czerwień twarzy mogła sugerować, że przed chwilą wydarzyło się coś nietypowego, co spowodowało u niego gwałtowny skok ciśnienia. Poza tym był opanowany. Poprawił marynarkę i pewnym krokiem ruszył w stronę widny. Kierownik jeden.

Przemek skończył. Nastała cisza, której obaj nie przerywali. Chociaż nie palili już papierosów nadal stali nad dużą popielnicą z cementu, przeżywając na nowo sceny, jakby właśnie obejrzeli dobrego pornosa. Wracając do biurek, w korytarzu spotkali przypadkiem Norbiego. Uśmiechnął się do nich i wykonał ten głupi gest z wyciągniętymi palcami wskazującymi, jakby celował do nich z rewolweru. Śmiej się śmiej, kowboju jeden. Strzelaj ze swojego pistoleciku, naigrywał się w myślach Przemek.

*

Wasza F.H.

Opowiadanie: Zmysłowa Prowansja

Dzisiejszy dzień w pracy był wyjątkowo męczący. Przez ponad godzinę prezentowałam w ciasnej salce z projektorem wyniki analizy biznesowej, nad którą pracowałam bez ustanku przez cały ostatni tydzień.

Po wszystkim byłam tak zmęczona, że z trudem wygramoliłam się z biura. Marzyłam tylko o przyjemnej, zmysłowej kąpieli, podczas której moje ciało odpręży się i zrelaksuje. Dobrze się dzisiaj spisałam i zasłużyłam sobie na małą nagrodę.

Po drodze do domu zahaczyłam o galerię handlową aby zrobić zakupy spożywcze. Na dziale z akcesoriami do kąpieli i kosmetykami niezgrabnie sterczały tylko szczotki do pleców i tanie celulozowe gąbki. Widok zwykłego mydła w kartonikach, mydła w płynie z plastikowym dozownikiem i wysuszających skórę żeli pod prysznic ze sztucznymi zapachami i barwnikami skutecznie mnie jednak zniechęcił.

Należało mi się dzisiaj coś więcej od życia, coś bardzo luksusowego i drogiego. Na co normalnie nie mogłabym sobie pozwolić.

Szłam alejką galerii i rozglądałam się na boki. Przystanęłam obok nowo otwartego, przytulnego sklepiku z naturalnymi kosmetykami z Prowansji. Zerknęłam w głąb okna wystawowego. Za jego szybą leżały suszone kwiaty i zioła spięte w bukiety, a wśród nich stały równo ułożone szklane butelki i małe słoiczki pełne aromatycznych płynów, peelingów, mazideł i wód zapachowych. Zaintrygowana zapachem prawdziwej, tajemniczej Prowansji, dobiegającym ze środka sklepu weszłam czym prędzej i uważnie prześledziłam asortyment na pułkach.

Młoda pracownica zerkała na mnie ukradkiem próbując się uśmiechnąć, nie była jednak zbyt nachalna. Od czasu do czasu postukiwała swoimi długimi fioletowymi tipsami o ladę. Kolor jej paznokci przypominał dzikie, odległe wrzosowiska. Przez chwilę zastanawiałam się, czy jej dyskretny uśmiech nie oznacza, że odgadła moje myśli? Nawet gdyby tak było, to pełen profesjonalizm w pracy nie pozwalał tej kobiecie aby dała to po sobie poznać.

Przesunęłam opuszkiem palca po gładkiej, twardej powierzchni kawałka mydła w bloku, którego właśnie ekspedientka kroiła specjalnym nożem na równe plastry. Będzie idealny, pomyślałam w duchu. W środku glicerynowego mydła niczym komar w bursztynie były zatopione drobne płatki kwiatów – istne cudeńka. Niektóre miały rozłożone płatki, inne zachowały kształt całych miniaturowych pąków.

W sklepie unosił się ciężki zapach olejków do ciała i pachnideł kąpielowych. Czy tak właśnie wygląda i pachnie prawdziwa kraina rozkoszy? Z wazonu stojącego na białej komodzie wystawały gałązki suszonego wrzosu i łodyżki lawendy zebrane w bukiet.

– Coś jeszcze? – zapytała ekspedientka postukując długim żelowym paznokciem o przycisk kasy fiskalnej. Obok stał już zakupiony przeze mnie ekskluzywny olejek do ciała, lekko opalizujący z drobinkami złota. Zamyśliłam się przez chwilę. Czy mogę pozwolić sobie jeszcze na coś więcej?

– Tak, poproszę jeszcze to – uśmiechnęłam się do niej. Podeszłam do białej komody i z kamionkowej misy leżącej tuż obok wazonu wyjęłam dwie dorodne kule kąpielowe o sproszkowanym zapachu lawendy. Obróciłam nimi parę razy w dłoniach czując ich ciężar i przyjemny, okrągły kształt. Pracownica sklepu sprawnym ruchem podsunęła mi płócienny woreczek  do którego włożyłam kule po czym szybko przewiązała paczkę ekologicznym sznurkiem przyciskając z jednej strony mocniej paznokciem, aby utworzyć ładną kokardkę. Zrobiła to bardzo precyzyjnie, a jednocześnie naturalnie. Zadowolona z zakupów strzepnęłam z ręki na podłogę resztki lawendowego proszku.

Po powrocie do domu myślałam już tylko o czymś tak przyjemnym jak aromatyczna i kusząca kąpiel. Usiadłam na brzegu wanny i z papierowej torby wyjęłam flakonik z olejkiem oraz zimny, twardy jak skała kawałek kwiatowego mydła.  Postukałam nim o emaliowaną wannę i odłożyłam na porcelanową mydelniczkę w kształcie morskiej muszli. Delikatnie dwoma palcami ujęłam jeden koniec wstążki spinającej płócienny woreczek i pociągnęłam. Z woreczka wydobyłam kule kąpielowe i znowu czym prędzej, łapczywie zaczęłam je ściskać w dłoniach. Dwie ciężkie, okrągłe kule w kolorze lawendy.

Włączyłam swoją ulubioną playlistę z wolnymi kawałkami, przygotowaną na takie właśnie magiczne wieczory, jak ten który dopiero się rozpoczynał. Do błyszczącego dużego kieliszka nalałam dobrego czerwonego wina i upiłam z rozkoszą mały łyk mocząc sobie usta. Z kieliszkiem wypełnionym po brzegi udałam się z powrotem w kierunku łazienki, tym razem w oczywistym już celu.

Romantyczne dźwięki muzyki i delikatny szum lejącej się do wanny wody wprowadziły mnie w błogi nastrój. Powoli zdjęłam z siebie ubranie. Gdy już stałam na zimnych łazienkowych kaflach jedynie w samej bieliźnie przymknęłam lekko powieki i zdjęłam jedno ramiączko biustonosza wyobrażając sobie, że robią to Jego dłonie.  Zdjęłam drugie ramiączko i rzuciłam za siebie stanik tak precyzyjnie, że zawisł na haczyku tuż przy drzwiach łazienki. Ja to jednak mam wprawne oko, uśmiechnęłam się lekko do siebie. Przy zdejmowaniu majtek zadrżałam, gdyż ponownie wyobraziłam sobie, że On stoi za mną i zdejmuje tę intymną część garderoby dotykając mojej miękkiej pupy i pozwalając by majtki niczym trofeum upadły u Jego stóp. Stałam nago przed lustrem a wyobraźnię miałam coraz bardziej pobudzoną. Upiłam łyk wina z pękatego kieliszka i odstawiłam go na brzeg wanny. Delikatnie cierpki smak zmoczył mi usta i nawilżył język.

Powoli weszłam do wanny zanurzając najpierw nogi, a potem resztę ciała. Poczułam narastające od wewnątrz ciepło. Ujęłam w dłoni lawendową kulę do kąpieli. Była przyjemnie okrągła.  Urzekł mnie jej równy, łagodny kształt. Wrzuciłam ją do wody. Ze względu na jej spory ciężar  zatonęła od razu i usłyszałam dźwięk z jakim uderzyła o dno wanny. Wylądowała dokładnie pomiędzy moimi udami. Poczułam nagle na skórze wulkan małych pęcherzyków szukających ujścia na powierzchni wody. Erupcja musującej kuli zaskoczyła mnie, sądziłam bowiem, że będzie  rozpuszczać się w wannie łagodnie i powoli. Tymczasem strumień napiętych bąbelków coraz gwałtowniej  muskał moje uda, aż przerodził się w jednostajny masujący gejzer. Sięgnęłam po  kieliszek aby upić kolejny łyk wina. Cała łazienka wypełniła się rozkosznym lawendowym zapachem. Przymknęłam oczy i wyobraziłam sobie, że stoję nago gdzieś na samym środku pola lawendy w odległej i uroczej Prowansji. Dotknęłam ręką szyi, potem dekoltu. Powędrowałam  niżej i zaczęłam masować się po brzuchu. Robotnicy idą do pracy niosą narzędzia i łopaty, a ja masuję się na środku pola gniotąc ciałem lawendowe gałązki tak długo aż wydadzą  pełnię orzeźwiającego olejku.

Po kliku minutach gejzer z pomiędzy moich ud zelżał na sile, a pęcherzyki delikatnie łaskotały mi skórę. Nim minęła następna chwila musująca kula wypaliła się zabarwiając całą wodę w wannie na piękny fioletowy odcień. Pomyślałam, że kolor ten jest niezwykle zmysłowy. Pod wodą delikatnie rysowały się pełne kształty mojego ciała. Kolana wystawały nad jej powierzchnią niczym dwa małe pagórki.

Dotknęłam kolan a potem przesunęłam rękami po udach.  Pokierowałam wzrok w stronę piersi i sterczących na ich czubkach różowych sutków. Widok ten bardzo mnie pobudził. Postanowiłam wyszorować ciało szczotką z delikatnego włosia. W tym celu wzięłam z mydelniczki w kształcie muszli dopiero co kupione mydełko i namydliłam nim obficie ramiona. A potem kolistymi ruchami szorowałam się szczotką. Wysunęłam z wody nogę i dokładnie namydliłam ją a następnie mocno wyszorowałam, to samo zrobiłam z drugą. Pomyślałam, że to wspaniała forma naturalnego peelingu. Czułam, jak w całym ciele wzmaga się krążenie. Potem uklękłam w wannie  i zaczęłam szczotkować sobie pupę. Była miękka i jak mi się zawsze wydawało, trochę za duża. Po chwili takiego masowania pośladki trochę mnie szczypały. Czyżbym była dla siebie zbyt brutalna? Odwróciłam się i zobaczyłam, że cała pupa jest zaróżowiona od mocnego uciskania szczotką. Jednak wywarło to pożądany efekt. Byłam już mocno podekscytowana. Zauważyłam, że w wannie pływają drobne kwiatki oraz płatki kwiatów, które wcześniej zatopione były w mydle. Uchwyciłam je delikatnie opuszkami palców i położyłam sobie na sutkach. Ale śmieszne nasutniki! Uśmiechnęłam się do siebie. Zatopiłam język w kieliszku wina i łapczywie upiłam jeszcze trochę. Przez nieuwagę czerwona strużka wina popłynęła wzdłuż brody i dalej pociekła pomiędzy piersiami rozpływając się w lawendowej wodzie. W głowie szumiało mi coraz bardziej. Raz po raz zaczęłam podśpiewywać kawałki z playlisty, która cały czas leciała w tle. A potem stopą strąciłam z widełek gałkę prysznica. Odkręciłam kurek z wodą i ustawiłam odpowiednie ciśnienie. Ułożyłam się wygodnie w wannie rozsuwając na boki nogi. Powoli nakierowałam strumień wody na wzgórek a następnie na łechtaczkę. Najpierw poczułam delikatne łaskotanie i uderzenie strumienia wody. Później robiło się już tylko przyjemniej i przyjemniej. Drugą wolną ręką uchwyciłam pierś i ścisnęłam ją mocniej. Przymknęłam powieki wyobrażając sobie, że to On ugniata mi piersi i masuje łechtaczkę. Znowu znalazłam się na polu lawendy i onanizowałam leżąc na posłaniu z lawendowych gałązek. Lubieżni robotnicy przyglądali mi się z ciekawością. Wydałam z siebie cichy jęk. Moje ciało było już wystarczająco rozpalone. Potrzebowałam silniejszych doznać. Wtedy uważnie gałką prysznica rozpoczęłam wykonywanie okrężnych ruchów. Uderzyła mnie fala gorąca przemieszana z aromatami kosmetyków, których mocna woń unosiła się w łazience. Przesunęłam wolną dłoń z piersi wzdłuż brzucha i położyłam ją na wzgórku. Dotykałam lekko warg sromowych, aż otworzyły się niewinnie jak płatki kwiatu. Kiedy wyczułam odpowiedni moment, włożyłam do środka opuszek palca. Prysznic przycisnęłam mocniej do łechtaczki, zadrżałam od jego pulsowania. Nadal starałam się zataczać nim koła. Opuszkiem palca rozszerzyłam nieco pochwę i wcisnęłam palec głębiej. Wiedziałam już, że za moment nadejdzie rozkosz. I nadeszła. Rozeszła się impulsem od środka i spowodowała drżenie moich ud.  Niemożliwe do zniesienia napięcie łechtaczki znalazło ujście w gardłowym jęku, jaki z siebie wydałam. Mięśnie ciała napięły się, a tułów wygiął w lekki łuk. Po chwili wyprężone nogi opadły i zanurzyły się w wodzie, jak i mięśnie się rozluźniły. Leżałam zanurzona po szyję w fioletowej wodzie. Wysiłek spowodowany orgazmem był tak duży, że przez moment nie mogłam się ruszać. Całe napięcie opuściło mnie pozostawiając miłe uczucie zmęczenia. Leżałam tak jeszcze mrucząc z zadowolenia, a potem wstałam i pozwoliłam wodzie ociec wzdłuż tułowia. Otuliłam się miękkim ręcznikiem.

Wzięłam flakonik z opalizującym olejkiem i rozprowadziłam odrobinę na rękach. Masowałam się we wszystkich miejscach i stałam jeszcze trochę nago pozwalając aby dobrze się wchłonął. Pachniał wybornie delikatnymi, luksusowymi perfumami. Stałam przed lustrem i przyglądałam się sobie. Skóra mieniła się drobinkami złota. Jeszcze raz mruknęłam z zadowolenia. W tej chwili wyglądałam jak bogini. Nie mogłam się sobie oprzeć. Powinnam częściej pozwalać sobie na takie wieczory, pomyślałam. Od czasu do czasu dobrze jest się nagrodzić.

Wasza F.H.

*

Opowiadanie: Poranna niespodzianka

Obudziła się wcześniej niż zazwyczaj. Była niedziela i żadne z nich nie musiało dziś iść do pracy, więc zastanawiała się, czy się jeszcze nie zdrzemnąć. Obróciła się na bok i spojrzała na swojego męża. Cienka kołdra którą był przykryty wyraźnie odstawała w okolicach jego majtek, sugerując, że ma dużą erekcję. Chciała zasnąć, ale jego pełny, wyprężony członek, wyraźnie zarysowany pod linią kołdry kusił ją i przyciągał. Cicho zsunęła z niego kołdrę. Oddychał powoli i miarowo.

Zdjęła jedwabne majteczki, Musiała się chwilę zastanowić, jak powinna to zrobić, aby go od razu nie obudzić. Postanowiła działać szybko i zdecydowanie.

Nie musiała się specjalnie martwić o bycie wystarczająco mokrą, ponieważ już sama myśl o tym, że zaraz go dosiądzie, sprawiła, że czuła się bardzo podniecona. Potrzebowała tego teraz!

Jednym szybkim ruchem przerzuciła lewą nogę nad jego ciałem, dosiadając go niczym ogiera. Gdy otworzył powoli oczy i sennie westchnął, zdjęła z niego zdecydowanie majtki i poczuła jak jego napięty kutas wyskakuje, uderzając ją o mokrą cipkę. Przetarł oczy, wciąż dokładnie nie wiedząc, co się dzieje.

Sięgnęła ręką pomiędzy ich ciała i wsunęła jego sztywnego kutasa prosto do dziurki. Jednym ruchem znalazł się cały w jej pochwie. Jęknęła, gdy poczuła jak wypełnia ją i poszerza swym grubym i napiętym kształtem.

Gdy poczuł, że jej cipka dosłownie pochłonęła jego kutasa, natychmiast się przebudził. Jego wyraz twarzy zmienił się z sennego na pełen gotowości do akcji i podniecenia. Jedną ręką chwycił ją za pupę, a w drugą ujął pierś.

Dzięki zdecydowanym ruchom bioder, zaczął ją energicznie posuwać. Ręka powędrowała mu z piersi, do pośladka i trzymając ją oboma rękoma za pupę, ostro nadziewał ją na swojego kutasa.

Zatrzymała swoje ruchy i pozwoliła mu wiercić cipkę jego twardym penisem. Zbliżyła swoją twarz do jego i chwyciła się dłońmi za piersi. Pochyliła się jeszcze bardziej, tak żeby mógł zanurzyć twarz w jej krągłym biuście.

– Pieprz mnie i ssij moje sutki – zażądała.

Otworzył usta i znalazł jeden z jej twardych, różowych sutków. Wciągnął go do ust, drażniąc językiem. Potem ugryzł go, wiedząc, że ona to lubi. Krzyknęła z bólu zmieszanego z rozkoszą. To była jedna z jej ulubionych pieszczot.

Znów zaczęła rytmicznie ruszać się razem z nim, nadziewając swoją muszelkę na wyprężonego penisa jeszcze głębiej. Napięty, pulsujący członek i wypełniał jej cipkę na granicy rozkoszy i bólu, sprawiając, że pragnęła go jeszcze więcej.

– Spuszczę się zaraz do twojej, małej gorącej dziurki. – ostrzegł ją na wszelki wypadek

– Strzelaj! Chcę tego! – odbijała się w górę i w dół, nadziewając się na jego fiuta.

Zanim zdążył wystrzelić, przyjemność z ostrego seksu objęła całe jej ciało, sprawiając że doznała orgazmu.

Kiedy poczuł, że jej pochwa zaciska się rytmicznie, a ona drży w spazmach rozkoszy, przyciągnął ją do siebie, nadziewając ją z całą siłą. Pomiędzy namiętnymi skurczami, wykrzyczała aby ssał mocno jej piersi. Wsunął do ust najpierw jeden, a później drugi sutek, ssąc je mocno. Gdy odsunął od siebie, jej piersi były zaczerwienione od intensywnych pieszczot.

Chwilę później sam poczuł, że dochodzi. Wystrzelił bardzo mocno i czuła każdą kroplę jego gorącego nasienia, wypełniającą jej cipkę strumieniem. Gdy oboje zwolnili ruchy, kończąc wspaniały orgazm, jego sperma wyciekła z jej pochwy, rozsmarowując się pomiędzy ich ciałami.

Opadła na niego bez sił. Jego członek zmniejszył się i wysunął z pochwy.

– Hej – wymamrotała – Dokończymy pod prysznicem?

Zeszła z niego i wypięła swoją ponętną, kuszącą pupę w jego stronę, stając obok łóżka.

– Masz jeszcze ochotę? Mogę tym razem opierać się o ścianę, jeśli tylko wypełnisz mnie jeszcze swoją gorącą spermą.

– Daj mi kilka minut – zadeklarował.

Zanim mógł nad tym pomyśleć, jego penis znów stawał się twardy i naprężony. Kusiła go. Klepnęła się z przyjemnym plaskiem w wypięty pośladek, który delikatnie zafalował, a następnie, wciąż prężąc na niego pośladki, sięgnęła do swojej mokrej cipki, z której wciąż ściekało nasienie, zanurzając w niej dwa palce. Wyskoczył z łóżka, gotowy dać jej jeszcze jedną rozkosz. Zasłużyła sobie na to!